niedziela, 1 czerwca 2014

To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść. (EDIT)

UWAGA!
POWRACAM JAKO SYNTH!
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ I OBSERWATORÓW! CAŁUSKI!

Chapter 006 ~ Kocham Cię.

Rozdział dedykuję.. Kathy.




     Violetta


Byłam zdezorientowana. Z niepokojem spoglądałam na lekarza. Nagle doktor wstał i uścisnął mi dłoń mówiąc słowa gratulacji. Zdziwiłam się. Spytałam, o co chodzi. Odwrócił monitor w moją stronę.
Odpowiedzią na moje wcześniej zadane pytanie okazało się małe "coś" na monitorze. Życie. Tak piękne, można je przekazać każdemu. Ona ma w sobie to życie. I to dwa. Swoje, i małej osóbki, która żyje w mojej macicy.Uderzyłam się lekko w czoło. Jak nie mogło mi to przyjść do głowy? Poranne mdłości, jedzenie z nadmiarem. To są oznaki ciąży!
- Który tydzień? - Spytałam.
- Pierwszy. - Odpowiedział.
- Zaprosi pan tutaj Tego chłopaka co tam siedzi? - Pokazałam na Leóna. - Proszę, zależy mi na tym.
- Dobrze. - Odparł i odszedł. Długo nie czekałam, aż Verdas wejdzie do sali. Przyszedł po czterech minutach. Zaczęłam swoją wypowiedź.
- León, w życiu każdej kobiety następuje pewien okres. - Spojrzał na mnie pytająco. Tłumaczyłam dalej. - Kobiety cieszą się wtedy, niekiedy są smutne. Ja jestem szczęśliwa. Wiesz już o co chodzi? - Spytałam pytająco. Pokręcił głową. W moich oczach zaczęły kręcić się łzy.
- Naprawdę nie wiesz?! - Krzyczałam. Wstałam z łózka szpitalnego o własnych siłach. - Jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem! - Szepnęłam i uciekłam ze szpitala. Dotarłam do parku. Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęła cicho popłakiwać. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Spojrzałam w górę. Ujrzałam mego nedoszłego wroga....

     Ludmiła

     Po zjedzeniu pysznej jajecznicy, wyszłam do parku. Spotkałam tam płaczącą Violettę. Spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się. Odwzajemniła to.
- Co się stało? - Spytałam się jej.
-...

**
Krótki!
Ostrzegam - Nie mam weny.
Żegnam ;*

ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOGA --- www.violetta-en-mi-mundo-violetta.blogspot.com [KLIK]




wtorek, 27 maja 2014

Chapter 005 ~ Magiczna kraina.

"...kiedyś w końcu znajdę swoje miejsce" ~ Si Es Por Amor

              Violetta

      Wtuliłam się dziś poraz kolejny w Leóna. Mój mąż, podszedł do mnie, odciągnął od syna i uderzył prosto w twarz, że spadłam na ziemię. Zaczął kopać mój brzuch. Nagle poczułam, że już nikt mnie nie dotyka, nie kopie. Delikatnie otworzyłam oczy, i zobaczyłam Leóna, który bije Cornela. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam płakać. Bardzo bolał mnie brzuch. Mrugam i naglę widze magiczną krainę. Jestem w niej tylko ja. Widzę jednorożce biegnąca prze łąke waty cukrowej, a nad słodkimi drzewami latają pegazy z czekolady. Ktoś chwyta mnie za dłoń, i czuję to znajome ciepło. Odwracam głowę i widze zapłakanego Leóna, siedzącego obok mnie. Ciągle leże w trawie z lukrecji. Nagle cały widok mi się rozmazuje i widzę światło i kogoś siedzącego obok...

             León

        Siedzę obok Niej już od dobrych kilku godzin. Wyprowadziłem się z domu. Mój ojciec to tyran! Spakowałem także Violettę. Ona nie może z nim mieszkać i żyć! Na szczęśćie mam oszczędnosći większe niż mój ojciec i farta, bo firma jest moja. Mam mnóstwo pieniędzy na życie. Nagle widzę, że oczy Violetty otwierają się. Patrzy na mnie tymi czekoladowymi oczkami, a ja nie mogę uwierzyć, że mam przy sobie taki skarb. Do sali wszedł lekarz. 
- Witamy pannę Castillo (León podał jej prawdziwe nazwisko) wśród żywych. Co pani pamięta?
- Mam na imię Violetta. Mój mąż to tyran, dlatego niedługo biorę z nim rozwód. Mam chłopaka, Leóna i 4 najlepsze przyjaciółki Fran, Lu, Naty i Cami. Pracuje w firmie Leóna, jako współwłaścicielka (Może oklepane, ale co zrobić z niej recepcjonistkę?!). Moim ojcem jest German Castillo, sławny inżynier, a mamą Angeles Castillo. Coś jeszcze potrzeba?
- Nic. Wykonamy USG brzucha, który tak bardzo panią boli.
- No dobrze. - Po słowach Violetty, wygonili mnie z sali. No weźcie!

           Violetta

      Lekarz podszedł do mnie, i usiadł na małym krzesełku obok łóżka. Podciągnął mi bluzke i posmarował mi brzuch specjalnym żelem. Rozmasowywał mi brzuch urządzeniem podpiętym do ekranu USG, i nagle zdziwiony popatrzył na mnie. Zdenerwowałam się.

^^^
Jak sądzicie, o co chodzi lekarzowi? Ja wiem, i 3 osoby jeszcze wiedzą <3
Rodziałek dedykuje Julson <333

8 KOMÓW = NEXT!

sobota, 24 maja 2014

Jednorożce istnieją!

Heya!
Zanim ukaże się rozdział, chciałabym się spytać o jedną rzecz. Czy chcecie by Vilu była w ciąży? Jeśli tak, to zagłosujcie w ankiecie :)
Informacje:
1# Dziękuje za prawie 20 tyś. wyświetleń i 43 obserwatorów :)
2# Rozdział ukaże się dziś w wieczór (Po zakończeniu głosowania) :)
4# Nie ma punktów 3
5# Świnie latają, a zebry to wytwór waszej wyobraźni!
6#Koniec wygłupów.
7# Koniec info.
8# Jeśłi to przeczytałeś, napisz w komie "Jednorożce istnieją!"

piątek, 23 maja 2014

Chapter 004 ~ To koniec idioto!

Na początku, bardzo dziękuje za aż 14 komentarzy! I tylko 6 moich :D
Rozdział dedykuję dziewczynom, które zgadły me paringi! Viki Verdas {Diecesca (Buahahahah!)} i Gabson {Zgadła na priv; Mara (buahahha!)}. To dla was <333


***
- Violetta..  Jjjaaa... Ja nie wiedziałem! - Powiedział i szybko się przytulił do dziewczyny. Otulił ją swoim ciepłem, ale ona się oderwała. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Trzeba zrobić śniadanie. Zresztą, Ines zaraz wróci. Ubieraj się, szybko! 
- Dobra, nie denerwuj się bo Ci żyłka pęknie. - Zaśmiał się. Oboje już po pięciu minutach, ubrani, zeszli na dół. Zaczęli szykować śniadanie. Gdy kończyli, do domu wbiegła zadowolona Verdaska. Szybko opowiedziała im jak super bawiła się u Lary, i odeszła biorąc 2 kanapki, które jej przygotowali.Przenieśli się do salonu (Z którego jest doskonały widok na drzwi główne i na odwrót).Chłopak, gdy zobaczył, że są sami, przyciągnął do siebie Verdas i pocałował namiętnie. Oddawała jego każdy pocałunek. Nagle drzwi główne się otworzyły, a w nich stanął Cornel krzycząc "Niespodzianka!" wesoło. Lecz kiedy zobaczył widok, szybko zrzedła mu mina. Podszedł do syna i odkleił go od Verdaski. Spytał go wściekły.
- Ty skur****! Jak śmiesz całować moją żonę! Wynocha! - Krzyczał. - A ty skarbie - Zwrócił się do Violetty - Nic Ci się nie stało.? - Spytał przesłodzonym głosikiem, dotykając jej ud. Dziewczyna wzięła jego ręce i wtuliła się w Leóna. Cornel był zdziwiony zaistniałą sytuacją.

***
      Camila właśnie wracała z zakupów z Naty. Obie właśnie wyszły z kawiarenki i jadły słodkości pod drodze rozmawiając. 
Gdy dochodziły do Willi Camili, zobaczyły kłócących się Brodueya - Chłopaka Camili i Sebę - Byłego Torres. Z daleka słychać było jedynie pojedyncze słowa Brodueya typu "Zostaw!" "Ona jest moja, i tylko ja mam prawo ją dotykać!". Nie mogła uwierzyć. Gdy Seba odszedł, Camila podbiegła do Brodueya, i zerwała z nim krótko. Powiedziała "To koniec idioto!" Odbiegła do Naty. Naty zaproponowała jej kilkudniowy nocleg u niej i Maxi'ego. Zgodziła się.




^^^
Krótki! I wiedzieć! Rodział jutro. Maybe today. Mam nadzieję, że umiecie angielski xdd. 
U :*

Chapter 003 ~ Zdrada.

~,~
    Violetta wstała z okropnym bólem głowy. Chciała się przeciągnąć, lecz coś jej nie pozwoliło. Spojrzała na bok. Ujrzała swojego pasierba. No nie! Pomyślała.
Nagle szatyn zaczął się budzić. Verdas zaczęła udawać, iż śpi. León od razu przypomniał sobie wczorajszą noc i uśmiechnął się. Gdy zobaczył, iż jego macocha śpi, pocałował ją namiętnie na pobudke. Ta natychmiast otworzyła oczy i spojrzała na bruneta. 
- Co myśmy zrobili?! - Spytała załamana dwudziestodwulatka, lecz jej oczy były przepełnione radością.
- Nie jestem pewien, ale chyba...
- To była ironia!
- Ironia? Czyli tak ze mną pogrywasz?! - Po wypowiedzeniu tych słów, chłopak zaczął łaskotać szatynkę.
- Prze-stań mnie ła-sko-tać Le-oś! - Mówiła przez śmiech. Gdy ten nie przestawał, pocałowała go na uspokojenie. Szatyn szybko zaprzestał swojej czynności i ponownie tego dnia się uśmiechnął.
- Co z tym zrobimy, Leoś? - Spytała wtulając się w jego tors. Chłopa zastanawiał się. Nagle go oświeciło.
- Vilu, kocham Cię. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Bez Twoich ust. Bez Twoich oczu. Bez Twojego ciepła, którym otulasz mnie codzień. Może to wiesz, lub nie, ale od zawsze Cię kochałem.
- Leoś.. Me too.
- I love you. - Powiedział.
- Te quiero. - Odparła mu.
- Co z tym zrobimy?
- Niewiem. Narazie nie mogę wziąść rozwodu z Twoim ojcem.
- Czemu?
- Ponieważ.. Nie ważne. - Powiedziała, a po jej policzku spłynęła jedna, mokra łza, którą jak najszybciej starł.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko, Viluś.
- Wiem. Dobra, powiem Ci.. Twój ojciec, on.. Mnie szantażuje. Mówi, że jak się z nim rozstanę, to on zerwie kontakt z firmą mojego ojca. Włożył wszystkie swoje pieniądze i dlugi czas w tę firmę, a ja nie chce mu Tego odbierać. Ślub to też nie mój pomysł, tylko mojego ojca. On sądził, że jak wyjde za jego współpracownika będzie im się łatwiej pracowała. Ale ja go nie chce! Brzydze się nim! - Dalej nie mogła nic powiedzieć. Zwyczajnie się rozpłakała.

~,~ 
      Francesca szła jak codzień rano do piekarni po bułki. Nagle coś ją zatrzymało. W jej oczach łzy się pojawiły. Marco, całował się z inną. Nie mogła uwierzyć. Podbiegła do nich i gdy się oderwali uderzyła go z całej siły w twarz. 
- Tu skur*******! Jak mogłeś?!
- Normalnie. Jesteś zwykłą suką, że dałaś się nabrać. Zabieraj swojego bachora (Fran jest w  ciaży, tak samo jak Lu xdd :D Z kim, nie powiem xdd) i spadaj! - Te słowa ją załamały. Nie znała go od tej strony. Szybko odbiegła w stronę piekarni. W drodze powrotnej już ich ie spotkała.

Zdrada
Uczucie, którego tak nienawidzimy. Zdrada to sam ból, łzy i nutka złości. Tego uczucia nie chce nikt zaznać, lecz los i życie jest nieubłagane. Zwyczajnie nakazują nam cierpieć, a nas to tak boli. Nikt nie chce zaznać zdrady. Jeśli sie to juz stanie, cierpimy. Żadne z nas nie chce cierpieć.

^^^
Krótkie :/
Co pomyśleliście, gdy przezytaliście tytuł? Ja zdradę Vilu i Leóna. Ale nie! Tu chodzi o Marcescę. Nie lubie jej, chociaż lubie o niej czytać :) U mnie będzie inny paring z Francescą i Marco. Kto zgadnie przynajmniej jeden dostanie dedyk 004 ;)
Ps. Dziękuje za wszystkie komentarze! Nie moge uwierzyć, w moje szczęscię ;*

Unnamed :*

4 KOMY = NEXT!




wtorek, 20 maja 2014

Chapter 002 ~ Pijana miłość.

Pamiętam jak lata temu
Ktoś powiedział mi, że powinnam być
Ostrożna, gdy chodzi o miłość
Zapomniałam 
~ Shontella ,, Impossible ''
***
- Kochanie wychodzę! - Wykrzyknął jego ojciec do swej ukochanej. Chłopak przyznałby się bez bicia, że jej nie toleruje. Mimo to, coś do niej czuje. On wie, że to dziwne. To głupie. Czuć coś do żony swojego ojca. Niedorzeczne. A jednak?
   Cornel wyszedł z domu składając na ustach ukochanej pocałunek. Jeśli można byłoby to tak nazwać. Przekazywanie śliny to nie pocałunek. Starszy Verdas wyjechał w delegacje.
Jego syn został sam. Bardzo się cieszył. "Sam" oznacza, że nie zwraca uwagi na swoją macochę. Zdecydował. Zadzwonił do wszystkich znajomych i umówił się z nimi w klubie. Po niedługich przygotowaniach wyszedł z domu gotowy, zaopatrzony w klucze od apartamentu w którym obecnie przebywa jedynie Violetta, ponieważ Ines nocuje u Lary. 
     Znajdując się już w klubie wyjął pieniądze i zamówił mocnego. Dostał go tak szybko, jak zamówił. Wypił po czym zamówił kolejnego. I tak lała się wódka. Wogóle nie tańczył. Tylko pił i pił. 
     
***
     Szatynka robiła to samo. Chlała aż się łeb urywał. (Od Lin : Sory za to zdanie, ale mnie na nie natchnęło :D) Była ubrana dość skromnie, przez co jej strój był bardziej wyzywający. Ubrana była w czarną miniówkę i krótką, białą bluzeczkę.  Wyszorowała białe zęby, by nie było widać śladów alkoholu. Była dość mocno pijana, lecz podświadomie widziała wszystko co się wokół dzieje. Dokładnie tak, jak szatyn.  
      Gdy wszedł do domu i zobaczył Verdaskę siedząca na stole w kuchni, podszedł do niej i brutalnie wbił się w jej usta. Brunetka zeszła ze stołu i zarzuciła mu ręce na szyje. Po chwili się oderwali i ciężko dysząc przenieśli się do pokoju obok - sypialni. Położył ją na łózko, chwytając za jej bluzkę. Ściągnął ją, a po chwili wyrzucił ją za siebie. Kilka sekund później to ona górowała. Reszty można się domyślić.

***

- Love will remember you and love will remember me. I know it inside my hea... - Śpiewała dziewczyna pod prysznicem. Jej głos rozchodził się echem po całej łazience. Nagle przerywa jej głośny huk dochodzący z dołu. Pani Ponte ociągając się lekko wytarła swoje ciało z którego spływały jeszcze pojedyncze krople wody.
Owinęła się w ręcznik, a to samo zrobiła z włosami. Gdy zeszła na dół zauważyła swojego męża latającego jak torpeda po mieszkaniu. Gdy zauważył Natalię, szybko ustał robiąc niewinną minkę. Ponte rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, iż jej mąż ma przechlapane. Podeszła do niego. Była tak blisko, że brunet pomyślał, iż ta chce go pocałować. Zbliżył się do niej gdy nagle poczuł ból w okolicy swojego skarbu. Jego żona uśmiechała się szyderczo.
- Co to miało być?! - Spytał wściekły Maximillian.
- A co to ma być?! - Odpowiada równie wściekła Natalia, pokazując ręką na cały pokój. Ponte schylił głowę, a po chwili podniósł ją ze zbitą minką psiaka. Zaśmiała się.
- Eh, nie na mnie te numery! - Zdenerwowana dziewczyna sztuczkami swojego męża powiedziała, lecz po chwili go pocałowała.
- Czyli nie dostane kary? - Uśmiechnął się lekko.
- Oj dostaniesz. Tydzień bez współżycia!
- CO?! Ty sobie chyba żartujesz!
- Nie, nie żartuje. - Powiedziała całkiem poważnie.
- Nie możesz! Ja nie wytrzymam! - Prawie płakał.
- No przecież żartuje! Ja też bym nie wytrzymała! - Uśmiechnęła sie.
       Po chwili oboje jechali już do pracy, gdzie spędzili pół dnia.

^^^
Witam :)
Rozdział z dedykacją dla † Juliette †
Love ;*

Unnamed

piątek, 16 maja 2014

Chapter 001 ~ Wyjście z szafy.

Rozdział dedykuję Gabson Verdas. Uwielbiam Cię <3.

Mój świat to ty, wiem już dla kogo żyć
Spełniasz me sny, jakbyś sam ich twórcą był 
Te wszystkie dni stworzyliśmy sobie ja i ty
Nie zmieniajmy nic 
~ Jula ,, Tylko ty ''

***
       Violetta jak codzień wstała wcześnie rano, by nie zbudziś swojego przestarzałego męża. No cóż, jest od niej o ponad 20 lat starszy. Ale go kocha. Przynajmniej tak jej się zdawało.
       Podeszła do szafy, i zrzuciła z siebie szlafrok. Stała naga. Nagle do pokoju wparował León, a ona skryła się w szafie. Chłopak rozejrzał się. Nie znalazł nigdzie szatynki, lecz jedynie swojego ojca, który leżał plackiem na łóżku. Podszedł do szafy. Lekko otworzył drzwi, i zauważył.. ubrania. Dziewczyna, już dawno sobie to opracowała. Jeśli stanie się coś typu taka sytuacja, z tyłu szafy umieściła sobie drzwi prowadząca na dół, do jej drugiej garderoby. Przy okazji wzięła swoje najładniejsze ciuchy. Po ubraniu się wyglądała:
Wykonała wszytskie poranne czynności, a cały dzień spędziła w domu.

***
Siedziała w fotelu na werandzie. Czuje się bardzo osamotniona. Nigdy nie zaznała tego uczucia. Jej siostra ma męża. Jej brat ma żonę i spodziewa się dziecka. A ona? Wyrzutek. Miłość. Miłość to piękne uczucie, którego nie zaznała. I zapewne nigdy nie zazna. Nicol Cauviglia. To właśnie ona.
- Córeczko! Przynieś mi pomarańczę! - Zawołał Gerardo, jej wujek.
- Oczywiście wujaszku! - Uwielbiał, gdy tak do niego mówiła.
- Dziękuje kochanie. - Odparł, gdy ta byłaby już wychodzić z pokoju. Odpowiedziała mu uśmiechem.
- Może przyniesiesz mi jeszcze wodę? - Zasugerował. Nigdy nie wykorzystuje bratanicy. Zawsze mówi "Proszę", "Dziękuje", "Przepraszam". A teraz było tak samo. Poprosił, przyniosła. Wiedziała, że jej pięciedziesięciodwuletni wujek, jest na skraju wyczerpania. Wdowiec, z dwoma synami, którzy są na Studiach.
   Gdy doniosła mu wodę, przy okazji wzięła gitarę. Ruszyła z nią na patio, gdzie grała do utraty tchu. Cóż się dziwić? Kochała to, kocha to, i będzie to kochać.

***

            Ludmiła to imię blondynki, o cudownych, niebieskich oczach. Jest ona bardzo ładna, lecz zajęta. Ma męża - Federico. Kocha go. Jest ona w ciąży od sześciu miesięcy. Stan błogosławiony nie przeszkadza jej za bardzo.
           Niechętnie podniosła się z łóżka, nie budząc swojego męża. Powolnym krokiem przeszła przez sypialnię, a następnie weszła do garderoby, gdzie wybrała sobie ubrania na dzisiejszy dzień.
Nie były to może piękne ubrania, ponieważ była to wielka bluza i starte dżinsy. Tak wyglądał jej codzienny wygląd. Brzuszek był już dość duży, a ona zakładała coraz to luźniejsze ubrania.
      Gdy ubrana zeszła na dół, zastała tam Pasquarelli'ego pałaszującego śniadanie. Dosiadła się do niego.
- Co będziesz dziś robić? - Spytał prosto z mostu.
- A może "Cześć Lu. Jak się czujesz?". Ale jak już pytasz to.. Pójdę na zakupy z Vilu, albo zrobię sobie dzień wolny i zostanę w domu, ale chyba jednak wybiorę dzień wolny.
- Kochanie, za dużo mówisz! Czyli robisz sobie dzień wolny? To super. Ja wychodzę.
- Ale gdzie?
- A co Cię to obchodzi? - Odpowiedział oschle. Nie wiedziała o co mu może chodzić. Gdy Włoch wyszedł, niebieskooka pobiegła do sypialni i zaczęła płakać. 

^^^
Czekam na wasze opini. :)

Unnamed :*

3 KOMY = NEXT! (Bez moich)

czwartek, 15 maja 2014

Chapter 000 ~ Marzenia

Z dedykacją dla.. Nathalii Verdas <33
***
       Każdy z nas ma marzenia. Czasem wydają się nam lub innym głupie, niedorzeczne, a innym są potrzebne jak człowiekowi powietrze. Marzenia to coś, z czym żyjemy. Z czym możemy odizolować się od świata, w którym żyjemy.
       Marzenia były nieudolną częścią naszego dzieciństwa. Marzyliśmy by być księżniczką, mieć swojego księcia z bajki, wznieść ogromny pałac, lub by być mistrzem rajdowym czy super bohaterem, lecz.. To tylko marzenia. Nic więcej.
       Gdy dorastasz, nie wszystko jest tak kolorowe, jak w dzieciństwie. Z dorastaniem wiążą się inne czynności. Między innymi - Rzeczywistość. I to ta najgorsza. Brutalna. Z tym wszystkim dochodzi do nas istotna rzecz - Pierwsza Miłość. Do tego, są też ludzie dla których wskoczyłbyś w ogień. Przyjaciele. To nasz największy skarb. Przyjaźń, miłość, radość, marzenia ale także smutek, ból, żal. O tym będzie opowiadać ta historia.


^^^
Czekam na wasze opinie <3
Unnamed :*

piątek, 9 maja 2014

Wyjaśnienia. + EDIT


EDIT: Nowy link do bloga : eterno-amor-leonetta.blogspot.com
WERBLE PROSZE!!!!!!
Wyjaśniam wam, że zaczynam nową historię <3
Blog zmienił nazwe z "siempre ♥ leonetta" na "En esta historia todo esta al reves" (MAM ZGODĘ! XD) Tak, to jest tytuł byłego bloga Nathalii. Pojawił się także nowy wygląd by Nath <3
       Prolog. A raczej Chaper 000, pojawi się niedługo. Wyczekujcie cierpliwie :).
       Obserwatorzy. Będa Ci sami. Nie będe usuwać, bo cche mieć własnych. Zostaną Ci.
       To tyle <3
~Unnamed.

piątek, 4 kwietnia 2014

One Shot 4: Życie nie takie, jakie powinno być.

 Hej :) Przychodze z Os!


31/05/18
Drogi Pamiętniczku!
  
Dawno nie pisałam. Przepraszam!  Poprostu.. Życie jest piękne! Federico mi się oświadczył! I do tego.. Jestem w ciąży! Małe baby Pasquarelli *,*. Kocham go, i nie wyobrażam sobie życia bez niego
Życia, bez powietrza. Ludmi ♥



01/06/18
Drogi Pamiętniczku!
A jednak. Życie bez powietrza jest możliwe. Federico.. Zerwał! Oskarżył mnie, że dziecko nie jest jego. Jak on mógł?! To jego dziecko! Ludmi ♥




18/02/19
Drogi Pamiętniczku!
Urodziłam. Małe baby Pasquarelli Ferro! Federico mnie nie wysłuchał. Podobno, jest z.. Francescą! Moją siostrą! Nie moge uwierzyć. Minął już tydzień od porodu. Julie jest jak aniołek! Nie płacze po nocach. Gdy czytam, nie przeszkadza mi. Cudo! Pasquarelli nie przyszedł do mnie ani razu. Tylko Leonetta i Naxi do mnie przychodziły. Priscilla, Monic i Julie od razu się polubiły! Może i Priscilla (Leonetta) ma miesiąc a Monic (Naxi) trzy tygodni, to i tak się uwielbiają.  Ludmi ♥



20/02/19
Drogi Pamiętniczku!
Nie uwierzysz! Wczoraj, na wieczornym spacerze wpadłam na Fede! Szedł z Francescą i.. wózkiem z dzieckiem! Szybko zabrałam stamtąd wózek i odbiegłam. W moje urodziny! A ogólnie, to były cudowne! Bezalkocholowy alkochol, dużo słodkości! Moja Julie jest bardzo zdrowa i grzeczna. Ludmi ♥




13/05/79
Drogi Pamiętniczku!
Ja już to czuje. To mój ostatni wpis. Ostatnio odwiedzili mnie Julie i Jubel (Uznajmy, że jest to imie męskiel; mąż Julie). Wczoraj odwiedziłam grób mojego byłego. Żył tak krótko! Gdy Julie miała 5 latek, Francesca zabiła go i uciekła z jego forsą i małym Bradem do.. Właściwie nadal niewiem. 
Żegnam... Ludmi ♥


^^^
Dziwny c'nie? 
Tak krótki <3
Jak by ktoś nie zauważył, opowiada o Ludmile. 
Miała wtedy :
Pierwszy wpis - 22
Drugi Wpis - 22
Trzeci wpis - 22
Czwarty wpis - 23
Piąty wpis - 83

HEJ! MAM SPRAWĘ!
Kochani, mało komentujecie! Jeśli nie będzie tu przynajmniej 4 komów, a mi wystarczy mała kropka! W sobote/niedziele będzie długi <3

czwartek, 3 kwietnia 2014

One Shot 3: "Żyje Się Tylko Raz" (Konkurs) [EDIT]

W Buenos Aires mieszkała dwójka nastolatków, którzy nigdy wcześniej się nie poznali - Dziewczyna o pięknych długich lśniących blond włosach i chłopak o brąz włosach postawionych do góry. Dziewczyna nazywała się Ludmiła a chłopak Federico. Obydwoje mieli po 17 lat. Ludmiła była miłą, radosną i uroczą dziewczyną, za którą nie jeden chłopak się oglądał. Dziewczyna nie myślała o przeszłości czy przyszłości. Żyła tylko chwilą, która jest teraz. Zawsze nic innego od życia nie chciała, niż tylko radości czy miłości. Dziewczyna zawsze była uśmiechnięta od ucha do ucha. Ludmiła lubiła też wyzwania, zawsze robiła coś innego każdego dnia. Wiedziała, że życie bez wyzwań... Będzie nudne. Zawsze sama dba, żeby coś w każdym dniu się wydarzyło. Nie chce, żeby jej życie było nudne. W końcu żyje się tylko raz. Federico był miły, zabawy, zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha, przystojny i nie można powiedzieć, że nie miał fanek. Miał ich sporo. Chłopak nie był nigdy na poważnie zakochany, ale wiedział, że kiedyś tak się stanie. Chciał znaleźć tą jedyną i być z nią szczęśliwi. Nikt z nich nie wiedział, że los szykuje dla nich miłą niespodziankę...
Federico zmierzał do szkoły na ósmą, ale los chciał, że zaspał i nie zdążył na swój autobus. Chłopak musiał niestety wziąć pociąg, przez co nie zdąży na pierwszą lekcję. Po piętnastu minutach pociąg pojawił się na stacji. Chłopak wszedł i zaczął szukać wolnego miejsca. Znalazł je prawie na samym tyle. Rzucił swój plecak na siedzenie nie patrząc na jakie siedzenie usiadł.
- Auć! Uważaj trochę! Nie jesteś tu sam! - Krzyknął, a raczej krzyknęła dziewczyna o blond włosach. Miała na sobie spodnie koloru czarnego, biały T-shirt z nadrukiem "YOLO" co oznaczało "You Only Live Once", a na nasz język "Żyje Się Tylko Raz" i dżinsową kamizelkę. Nie wyglądała zbyt pięknie, ale dla niego idealnie. Federico odwrócił się w stronę dziewczyny i nie mógł oderwać wzroku od Ludmiły.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię. Mogę się dosiąść? Będzie miło porozmawiać z kimś tak fajnym jak ty. - Uśmiechnął się chłopak patrząc na dziewczynę
- Jasne. A teraz mów. Zawsze jesteś taki wkurzony z rana. - Zaśmiała się blondyna.
- Nie, tylko jak autobus z przed nosa mi ucieka. A ty? Zawsze jesteś taka wesoła?
- Trzeba cieszyć się życiem, w końcu żyje się tylko raz, prawda? - Dziewczyna miała wymalowany uśmiech na twarzy. To co mówiła, było prawdą. Każdy żyje tylko raz i trzeba się cieszyć się życiem. Nie każdy ma tyle szczęścia, co nie którzy. Dla innych, życie może być tylko istną katorgą, bo są sami i nigdy nie poznają kogoś wyjątkowego. Mówią to tylko dlatego, że nie wierzą w szczęście i nie wiedzą co ich czeka. Potem, jak się okaże, że znaleźli to co chcieli, zmieniają zdanie i cieszą się z życia. A oto tu chodzi, prawda?
Ludmiła i Federico zaczęli ze sobą rozmawiać i poznawać się bliżej. Mieli wiele ze sobą wspólnego. Boje kochali grać w piłkę nożną, kochali włoskie jedzenie, lubili wolny czas spędzać z rodziną i przyjaciółmi i najważniejsze... Żyli chwilą. Nie obchodziła ich przyszłość, obchodziło ich tu i teraz. Byli tak pochłonięci rozmową, że chłopak nie zdał sobie sprawy, iż nie zauważył, kiedy przegapił swój przystanek. Nie obchodziło go to za bardzo, bo chciał zostać z nią jak najdłużej. Gdy pociąg już się zatrzymał, oboje wstali i zmierzali ku wyjściu. Przez tłok w pociągu, Federico nie zauważył gdzie poszła Ludmiła. Zgubił ją... Już nigdy się nie spotkają, ale Federico miał jeszcze nadzieję, że kiedyś nastanie taki dzień i ich drogi znów się spotkają. Wyszedł z pociągu i czekał na powrotny. Nie chciał iść do szkoły... Nie było sensu. Nie skupiłby się. Myślał by ciągle o tej pięknej blondynce, która ciągle nawiedza jego myśli. Myślał o niej dzień i noc. Dzień w dzień wsiadał do tego samego pociągu, żeby znów ją zobaczyć. Lecz nigdy nie mógł trafić na jej osobę. Już powoli tracił nadzieję, ale nie poddawał się. Poszedł więc do szkoły, w której mówiła, że się uczy, ale i tam nie było po niej śladu. Zapomniał też o tym, że nie znał jej imienia. Byli tak pochłonięci rozmową, że zapomnieli się sobie przedstawić. Było to jeszcze trudniejsze, żeby ją znaleźć, kiedy nie znał jej imienia...
Pewnego dnia stanął na środku pociągu i zaczął głośno mówić: Dwa tygodnie temu, poznałem właśnie tutaj wyjątkową i wspaniałą dziewczynę. Była piękna, miła, urocza i ciągle uśmiechnięta. Potrafiła każdemu poprawić humor. Miała długie blond włosy i czekoladowe włosy, w których można było zatonąć. Proszę, jeśli ktoś ją widział, niech da mi znać."
Mijały dnie, a Federico już bardziej tracił nadzieję. Federico po czasie poddał się... Zmiękł. Najwyżej nie było im pisane. Może bóg chciał, aby spotkali się tylko raz? Nikt nie wie, czy było to wymierzone, czy tylko ich pech...
Następnego dnia, gdy Federico usiadł na tym samym miejscu, co poznał nieznajomą, na siedzeniu widniała kartka, a nie niej było napisane: "Nie wiem, czy ty mnie jeszcze pamiętasz, ale ja ciebie tak. Siedzieliśmy razem na tym siedzeniu i niechcący rzuciłeś we mnie plecakiem. Przeze mnie też przegapiłeś przystanek. Jeśli rozmawiało Ci się ze mną, tak samo dobrze, jak mi Tobą... To zadzwoń. 968 291 853 (numer jest wymyślony), Ludmiła :*" Brunet po przeczytaniu listu uśmiechną się sam do siebie i od razu zadzwonił do dziewczyny. Rozmawiało im się tak samo dobrze, jak w autobusie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Bardzo polubili swoje towarzystwo. Zaczęli bardziej się otwierać, wobec drugiemu i zostali przyjaciółmi. Ludmiła mogła powierzyć mu wszytko. To, co leży jej na sercu i jej tajemnice. Tak samo, mógł robić Federico. Polegali na sobie i ufali. Wiedzieli, że żadne z nich nie wygada ich tajemnicy lub sekretu. Pewnego dnia, Federico zaprosił Ludmiłę na randkę, gdyż poczuł do niej coś wyjątkowego. Poczuł do niej miłość. Szukał swojej prawdziwej miłości i znalazł ją. Teraz mógł dziękować Bogu, że właśnie napotkał dziewczynę swego życia. Dobrze, kontynuujmy... Ludmiła oczywiście zgodziła się bez wahania. Była w niebo wzięta. Federico zaprowadził Ludmiłę na dach, z którego był piękny widok na całe miasto. Przesiadywali w tym właśnie miejscu, każdą swoją wolną chwilę. Spotykali się coraz częściej i nadal w tym samym miejscu. Zawsze siedzieli tam i podziwiali piękny zachód słońca. Federico w końcu zdobył się na odwagę i chciał wyznać jej swoje uczucia, ale bał się. Bał się, że go odrzuci i wyśmieje, że zepsuje to wszystko, co jest między nimi. Federico po chwili namysły, postanowił zrobić to inaczej. Brunet wysłał wiadomość do dziewczyny, aby przyszła na ich miejsce... Na dach dużego budynku. Tam, gdzie każdego dnia się spotykali. Ludmiła od razu się ucieszyła i najszybciej pobiegła na miejsce spotkania. Ludmiła też miała coś do powiedzenia Federico'wi. A mianowicie, że zakochała się w nim. Kiedy zaczęli coraz częściej się spotykać, poczuła do niego coś wyjątkowego. Chciała, żeby wiedział, że go kocha. Nic się nie stanie jeśli ją odrzuci. Co prawda, będzie ją to boleć, ale będzie miała satysfakcje, że mu to powiedziała. Nie chciała już tego dłużej przed nim ukrywać, musiała mu to powiedzieć... Gdy weszła na dach, nie wierzyła w to, co widzi. Na całej powierzchni były rozsypane płatki czerwonych róż. Na środku, było ułożone wielkie serce, a w środku niego był koc i kosz piknikowy. Weszła do na środek serca i usiadła, czekała kilka sekund, aż koło niej zjawił się Federico, a w ręku trzymał najpiękniejszego kwiatka jakiego Ludmiła w swoim życiu widziała na oczy. Usiadł obok niej na kocu i zaczęli rozmowę. Federico po krótkiej chwili, zaczął mówić: "Muszę ci powiedzieć, że nie mogę bez ciebie żyć. Jesteś moim światłem, które rozjaśnia moje życie. Zawsze potrafiłaś mnie pocieszyć i rozbawić do łez. Zawsze będę cię kochał i nigdy, a przenigdy cię nie zranię. Jesteś moim skarbem, o który muszę dbać. Kocham cię." Wyznał, a Ludmiła rzuciła mu się na szyję i namiętnie pocałowała. Teraz było już wszystko jasne... Byli w sobie zakochani po uszy. Lecz, ta historia się jeszcze nie kończy...
Byli parą przez rok. Każdy próbował ich rozdzielić, ale nikt nie dał rady. Nie mogli zniszczyć ich prawdziwej miłości do siebie. Federico przeniósł się do szkoły, do której mieszka Ludmiła i razem zaczęli chodzić do klasy. Spędzali przez to więcej czasu ze sobą. Ludmiła i Federico ufali sobie, jak nikomu innemu. Właśnie oni, świecili przykładem, jak każdy związek mam wyglądać. Pewnego dnia, do szkoły doszła uczennica, która miała chodzić do ich klasy. Nazywała się Martina. Była ładna, mądra, miała piękne brąz włosy i czekoladowe oczy, ubierała się wyzywająco i nie jeden chłopak chciał z nią być. Każdy pragnął mieć ją u swego boku, mogła mieć każdego, ale wybrała sobie tego, który był zajęty - Federico'a. Martina zapytała się Lary jak ma na imię ten chłopak i wypytała go o wszystkie jego dane. Martina wiedziała, że mną na imię Federico, jest w jej wieku i... Jest zajęty. Właśnie przez to, że był zajęty, pragnęła go jeszcze bardziej niż wcześniej. "Ale zapomnij o nim, jest na zabój zakochany w Ludmile. Nie jeden chciał ich rozdzielić. Nie udało im się, a co dopiero tobie." - Powiedziała Lara - Przyjaciółka Martiny. "Zobaczymy... " Powiedziała brunetka i uśmiechnęła się łobuzersko. Martina podeszła do Federico'a i podepchnęła od niego Ludmiłę, tak że była za jej plecami.
- Hej przystojniaku, może pokażesz mi szkołę. Za bardzo nie wiem gdzie co jest. - Powiedziała brunetka i uśmiechnęła się miło.
-Ym... Ta. Jasne. Chodź. - Odpowiedział uśmiechając się ciepło w stronę Martiny. Martina cały czas mieszała w ich związku, że coraz rzadziej spotykał się z Ludmiłą. Próbowała za wszelką cenę ich rozdzielić, ale oni zawsze spotykali się po szkole, więc postanowiła zrobić coś innego. W środę, na ostatniej zapytała się Federico'a, czy pomoże jej, w lekcjach, bo nic z nich nie rozumie. Brunet zgodził się i po szkole miał jej pomagać. Przyszedł więc na umówioną godzinę do jej domu i zaczęli się razem uczyć. Martina go nie słuchała, tylko jeździła ręką po jego włosach, szyi i policzku. Zaczęła go całować. Chłopak chciał jakoś ją odepchnąć, ale nie dawał rady. Brunetka pociągnęła go w stronę łóżka. Zaczęła go całować i ściągać jego koszulkę. Chłopak chwycił ją w pasie i jak najmocniej od siebie odepchnął. Zaczął na nią krzyczeć: "Słuchaj! Mieliśmy się uczyć, a nie! Zrozum to! Ja kocham Ludmiłę! Wbij sobie to do głowy i zostaw mnie w spokoju!" Ubrał jak najszybciej koszulkę, spakował wszystkie rzeczy do torby i wyszedł trzaskając drzwiami. Martina była tak zła, że zaczęła wysyłać Ludmile Anonimowe wiadomości, że Federico ją zdradza, przerabiała zdjęcia na photoshopie, żeby było widać jak Martina całuje się z Federico. Ludmiła nie mogła uwierzyć, że to prawda. Federico mówił jej, że ją kocha, że nigdy jej nie zrani! A tu co? Zranił ją i zdradził! W szkole Ludmiła zaczęła unikać Federico'a, ale nic mu nie powiedziała. Chciała zatrzymać to dla siebie. Każdej nocy płakała i nie mogła zasnąć. Tylko przez jedną osobę... Jej miłość życia. Chciała wierzyć, że to tylko los płata jej figle, ale nie mogła. Widziała zdjęcia... Już nic jej nie przekona, że te zdjęcia to photoshop. Chciała popełnić samobójstwo, chciała pociąć żyły, łyknąć kilkadziesiąt tabletek na raz i umrzeć. Nie chciała żyć ze świadomością, że jej miłość życia ją zdradziła. Pewnego marcowego dnia, Federico zapomniał kurtki ze szkoły, a Martina to wykorzystała. Napisała wiadomość do Ludmiły o treści: "Cześć Olu. Słucha, nie kocham cię i nigdy nie kochałem. To miał być tylko zakład. Miałem być z tobą rok. Jak widzisz... Rok minął. Teraz spotykam się z Martiną. To ona jest miłością mojego życia. Dzięki za wszystko. Było wspaniale. Życzę szczęścia... ;*" Martina uśmiechnęła się pod nosem i natychmiast usunęła wiadomość, żeby Federico jej nie widział. Ludmiła zaczęła płakać jak nigdy w życiu. Jednak to prawda... Federico jej nie kochał... Ludmiła wzięła żyletkę to ręki i zaczęła się ciąć. Po rękach i nogach... Ta krew... Lała się wszędzie. Dziewczyna obolała poszła do łazienki i zaczęła zmywać krew. Na całym jej ciele były znaki cięcia. Wyglądała okropnie, blado i jeszcze te czerwone podkrążone oczy... Cierpiała przez niego... Nie wybaczy mu tego czynu do końca życia... Nałożyła na siebie bluzę i długie spodnie, by zakryć wszystkie znaki po ostrej i  metalowej rzeczy. Poszła na dach... Na ich miejsce... Zaczęła wspominać wszystkie ich chwile spędzone razem. To, jak wyznał jej uczucia... To, jak ją pocieszał i rozśmieszał do łez... To, jak śmiali się w niebo głosy... To, jak szli za ręce... To, jak spotkali się pierwszy raz... Łza zakręciła się w jej oku i skapnęła na niebieską bluzę. Wyjęła z kieszeni ostrą rzecz i zaczęła się znów ciąć. Tym razem wycięła na ręce dużymi literami FEDERICO. Krew znów leciała... Nie przejmowała się tym... Nagle za sobą usłyszała głos. "Matko boska! Ludmiła, w końcu cię znalazłem. Jak ja się cieszę, że cię widzę." Dziewczyna od razu schowała rękę w głąb rękawa. Dziewczyna wstała i chciała z tond pójść, chciała pójść od niego jak najdalej. Ale chłopak stanął jej na drodze i nie chciał przepuścić.
- Kochanie, co się z tobą działo? Gdzie byłaś? - Zapytał jak nigdy niby nic Federico.
- KOCHANIE?! Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! Zostaw mnie w spokoju i już nigdy się do mnie nie zbliżaj! Nie na widzę cię! - Krzyknęła Ludmiła i chciała przejść, ale ciągle zagradzał jej drogę.
- Ludmiła! Co ci się stało? O co ci chodzi? - Zapytał spokojnie chłopak i przyciągnął dziewczynę bliżej siebie.
- Nie dotykaj mnie! Zostaw mnie! Daj mi przejść! - Krzyczała nadal Ludmiła.
- Jak mi wszystko na spokojnie mi wytłumaczysz to cię puszczę. - Dopowiedział chłopak.
- Powinieneś to wiedzieć! Możesz mnie puścić?! - Krzyknęła Ludmiła.
- Ale Lu... - Powiedział chłopak.
- Żadne ale! Puszczaj! - Ludmiła zaczęła się szarpać, ale Federico nie chciał jej puścić. Ludmiła coraz bardziej zaczęła się wyrywać... I... Spadła z wysokiego dachu. Leciała na dół krzycząc i wymachując rękami oraz nogami. Spadła na chodnik, ze strasznym dźwiękiem. Uderzyła mocno głową o beton i jej powieki stały cię ciężkie. Po chwili już nie wiedziała co się dzieje. Federico nie wiedział co się dzieje. Upadł i zaczął płakać. To była jego wina... To on nie chciał jej puścić. Gdyby ją puścił, nie było by tego. Szybko zbiegł na dół i podbiegł do bezwładnego ciała Ludmiły. Krew... Lała się potokami. Na jej ręce zobaczył jego imię, a za tym serduszko. Zaczął do niej krzyczeć: "Ludmiła! Coś ty narobiła! Po co się cięłaś?! Kocham cię! Proszę cię, nie zostawiaj mnie samego! Proszę... - Łzy cisnęły mu się do oczu. Nie mógł wytrzymać, jego miłość życia... Nie żyje... Już nie ma po co żyć... Jego nadzieja umarła razem z nią. Nie wybaczy sobie tego... Można powiedzieć, że to on ją zabił... Swoją miłość. Nie wiadomo skąd przyjechała karetka. Wzięła dziewczynę i pojechała do szpitala. Chłopak chciał jechać z nimi, ale nie zgodzili się. Nie miał innego wyboru. Musiał iść pieszo. Po trzydziestu minutach dotarł do celu. Wszedł do budynku i zapytał się gdzie leży Ludmiła Ferro. Z tego co się dowiedział, leżała w sali 368. Czekał i czekał, aż w szpitalu zjawili się jej znajomi i rodzice. Okazało się, że jak go nie było, Ludmiła przeżyła ciężką operację. Federico chciał jak najszybciej wiedzieć, co z Ludmiłą. Zapytał się więc lekarza czy z nią wszystko w porządku. Odpowiedział, że Ludmiła jest w ciężkim stanie, ale przeżyje. Odetchną z ulgą. Usiadł na krześle i czekał... Czekał znów na jakąś wiadomość od lekarza. Po trzech dniach, Ludmiła wybudziła się ze śpiączki. Na jej twarzy znów zagościł piękny uśmiech... Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, ale do chwili...
Lekarz wziął ze sobą do gabinetu rodziców Ferro. Powiedział im, że Ludmiła ma tylko miesiąc życia. Jej matka zaczęła płakać, a ojciec ją tylko pocieszał. Opowiedział im jak to się stało. A stało się tak, iż jak dziewczyna spadła z dachu, jej komórki przestały właściwie funkcjonować i serce zaczęło inaczej chodzić, przez co dziwnym cudem, zachorowała na raka. Jej rodzice nie wierzyli, że ich córka, umrze w taki sposób.
- Gdyby znalazł się dawca serca dla dziewczyny, przeżyłaby bez problemu." - Dodał lekarz. Rodzice blondyny postanowili powiedzieć to Federico'wi. Gdy już mu to powiedzieli, nie mógł w to uwierzyć. Zaczął płakać. Nie wiedział... Że Ludmiła umrze w taki sposób... Przez jego głupotę...
Ludmiła po tygodniu wyszła ze szpitala. Dowiedziała się, co stanie się z nią za trzy tygodnie. Płakała... Każdego dnia wypłakiwała miliony łez w poduszkę. Ludmiła nadal pamiętała sytuację z Federico. Gdyby ją puścił... Nie byłoby tego i nadal by żyła. Zbliżał się dzień, w który miała odejść z tego świata... Była coraz słabsza. Leżała w łóżku i czekała na tą chwilę, nie miała siły wstać, jeść ani pić. Nie miała siły na nic. Nie wyobrażała sobie właśnie takiej śmierci... Los niestety, aby tak się właśnie stało. Federico pobiegł ile sił w nogach do szpitala i powiedział lekarzowi, że znalazła dawcę dla dziewczyny...
Ludmiła w tym czasie, leżała na łóżku szpitalnym i czekała na tą chwilę, w której odejdzie. Jej powieki stawały się coraz ciężkie i powoli odchodziła z tego świata...
Dziewczyna poczuła, jak jej powieki się otwierają. Lekko się podniosła i zobaczyła gdzie jest. Była w szpitalu... "Czyli ja jednak nie umarłam? Co się stało?" Pomyślała Ludmiła. Nie wiedziała co się takiego stało, że jeszcze żyje... Obróciła głowę w lewą stronę i zobaczyła chłopaka. Nie wiedziała kim jest, za bardzo się tym nie przejmowała. Do jej sali wszedł mężczyzna w białym kitlu.
- Witamy panią wśród żywych" - Uśmiechnął się lekarz.
- Co się stało? Czy ja nie powinnam była umrzeć? - Zapytała ze zdziwieniem.
- Znalazł się dla pani dawca, który oddał swoje serce. Chciał abym to pani dał. - Wręczył dziewczynie kopertę i wyszedł. Otworzyła kopertę i zaczęła czytać:
Wiem, że jest już za późno, aby ci to powiedzieć, ale przepraszam cię... Ja nie miałem nic wspólnego z Martiną. To ona wysyłała ci te wiadomości. Ja... Nie wiedziałem, że właśnie o to może ci chodzić. Przepraszam cię... To moja wina... Gdybym cię normalnie puścił... Nadal byłabyś przy mnie. Przepraszam cię, za wszystkie krzywdy które ci wyrządziłem. Nie chciałem tego. Wybacz mi... Teraz pewnie zastanawiasz się gdzie jestem... Nie ma mnie już na tym świecie. To ja oddałem ci moje serce. To dowód na to... Że zawsze cię kochałem i kochać będę. Jeśli spojrzysz w lewo, zobaczysz moje ciało. Tak bardzo cię kocham... Nigdy o tobie nie zapomnę... Dziękuję ci za wszystkie piękne chwile spędzone z tobą. Teraz jestem u góry i będę nad tobą zawsze czuwał. Nie pozwolę, aby mojej księżniczce stała się krzywda. Już nigdy w życiu. Chcę ci powiedzieć jeszcze jedno. Teraz to ty masz  moje serce, które już zawsze będzie należeć do ciebie. Kocham cię... Twój Federico :* " - Ludmile łzy cisnęły się do oczu. Popełniła wielki błąd... Nie wierzyła mu... Teraz przez nią, Federico nie żyje... Poświęcił się dla niej. Była mu bardzo za to wdzięczna.
Ludmiłę wypuścili ze szpitala po tygodniu. Dzień w dzień wypłakiwała łzy. Przez tylko głupią głupotę... Zdała sobie sprawę, że oni oboje ją popełnili... Teraz Federico pozostanie w jej sercu na zawsze. W końcu, ma jego cząstkę. Jego serce, które teraz należy do niej... Dziewczyna siedziała sama w domu i przeglądała zdjęcia, ich wspólne. Kiedy byli szczęśliwi i cieszyli się chwilą, która im towarzyszy. Ludmiła nie mogła żyć bez Federico. Napisała list do swoich rodziców, a w nim było napisane: "Przepraszam was, ale nie mogę żyć bez Federico. Nie mogę przyjąć do rozumu, że to przeze mnie nie żyje. Nie gniewajcie się, ale musiałam... Kocham go i chcę spędzić z nim całe moje życie. Dziękuję wam za wszystko co dla mnie zrobiliście. Proszę was, aby pochowali mnie razem z Federioco'em. Kocham was, wasza Ludmiła :*" Wzięła garść tabletek i łyknęła je wszystkie za jednym razem, następnie wzięła żyletkę do ręki i zaczęła znów się ciąć... Zauważyła, że dawne znaki znikły... Krew lała się bez przerwy. Na około niej była wielka kałuża krwi, na którą po chwili opadła. Wykrwawiła się... Jej serce przestało bić i zasnęła na wieki. Teraz mogła cieszyć się życiem razem z Fedrico'em w niebie.
Po paru dniach odbył się ich pogrzeb. Tak jak Ludmiła chciała, pochwali ją razem z jej miłością... Zasnęli już na wieki... Już na zawsze. Teraz mogli cieszyć się sobą przez wieki...


^^^
Hej. Tu Perrie. Tego Os napisała Cheryl, gdy blog był jej. Pozwoliła mi go opublikować - więc jest!
Pozdro<3