poniedziałek, 30 grudnia 2013

One Shot 2: "Nie puszczaj"

 Gdzieś w Buenos Aires mieszkała piękna dziewczyna o ślicznych lśniących blond włosach. Była przemiłą, pomocną i radosną dziewczyną. Chodziła do Gimnazjum, gdzie nie miała nikogo. Ani jednej koleżanki lub przyjaciółki. W tym miejscu czuła się tak jakby... Obca. Można powiedzieć, że nie znała nikogo. Nikt się do niej nie odzywał. Blondynka zakochała się w pewnym chłopaku, w którym nie powinna się zakochać. Miał mnóstwo fanek w szkole, do których należała właśnie ona, Ludmiła. Wie, że nigdy jej nie zauważy. Jest w końcu szarą myszką. W szkole, była też bita. Bita, przez lepszych od niej. Gdy przychodziła do domu z nowym znakiem na twarzy lub na ręce, rodzice nie wiedzieli co mają mówić. Dziewczyna od razu po szkole szła prosto do swojego domu i do łóżka, w którym wypłakiwała milion łez. Nie wiedziała dlaczego w ogóle musi tak być. Dlaczego muszą ją bić i nienawidzić. Bo co?! Bo jest kujonką i szarą myszą? Nie! Przecież tak nie może być... Inni nie mogą bić bezbronnej dziewczyny, bo jest kujonką lub szarą myszką... To jest nie fair wobec niej... Dziewczyna siedziała w rogu korytarza skulona i pisała, a raczej rysowała, coś w swoim pamiętniku. Jest już prawie dorosła, a ona pisze pamiętnik. Dla kogoś innego byłoby to dziwne, ale dla niej nie. Ten pamiętnik jest dla niej jak prawdziwy przyjaciel. Może powierzyć mu swoje największe tajemnice i sekrety, których nikt inny oprócz niej nie wie. Dziewczyna rysowała w nim wielkie serducho, a w nim ich imiona. Nagle ktoś wyrwał jej pamiętnik z rąk.
- Proszę, proszę. Nasza dziewczynka się zakochała. Ciekawe... - Była to Martina. Diva tej szkoły. Była chamska, wredna i oschła. Była ona najgorszą osobą, którą Ludmiła w całym swym życiu spotkała.
- Oddawaj to! - Krzyknęła Ludmiła wstając z podłogi. Czuła, że coś w środku niej się gotuję, że zaraz wybuchnie. Ale i też, bała się. Bała się, co teraz Martina zrobi. Po niej nic nie było wiadomo.
- A co? Boisz się, że komuś wygadam twój sekrecik. Wiesz, że mogę to zrobić. - Dziewczyny stały twarzą w twarz i brązowowłosa uśmiechnęła się łobuzersko. Blondynka czuła, że za chwilę rzuci się na Martine i wyrwie jej te kłaki z głowy. Blondynka nic nie mówiła. Gotowała się, była zła... Nie chciała nic powiedzieć, bo wiedziała, że jak się odezwie... Wybuchnie.
- Wiesz co? Nie wygadam sekretu, jeśli zrobisz coś dla mnie. A mianowicie będziesz mi służyć przez tydzień. - Blondynka czuła jak robi się czerwona. Nikt nie będzie jej szantażował. Nie pozwoli sobą pomiatać.
- Nigdy! Wolę, żebyś wygadała wszystkim mój sekret, niż... Żebym ja ci usługiwała. Nie jestem twoim pionkiem, żebyś mogła mną pomiatać! Proszę... Chcesz to mów! Możesz to mówić nawet do całej szkoły! Nie obchodzi mnie to! - Blondynka wyrwała swój pamiętnik z rąk Divy i ruszyła straszliwie zła przed siebie. Miała jeszcze dwie lekcje, ale czuła, że nie da rady... Przeczuwała dobrze, że nie da rady. Po jakże jednej ciągnącej się lekcji, wróciła do domu. Weszła do swojego pokoju, położyła się na łóżko i swoją twarz schowała w poduszce. Po kilku minutach zasnęła... Następnego dnia, rano wstała w wyśmienitym humorze... Śnił jej się on. Niestety jak nazłość zadzwonił budzik który wybudził ją z krainy snów. Wzięła poduszkę do reki i rzuciła w zegarek. Nie chętnie wstała z łóżka i powlekła swoje jeszcze nie rozbudzone ciało do łazienki. Po paru minutach wyszła z pomieszczenia. Miała jeszcze dwie godziny do zajęć w szkole. Włączyła swojego laptopa i weszła na portal społecznościowy. Zalogowała się, ale to, co zobaczyła przeraziło ją. Kilkanaście wpisów na stronie. W każdym było coś o niej. Kilkanaście wiadomości typu "On nigdy nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ty!" Schowała swoją twarz w dłoniach i momentalnie zaczęła płakać. Jej płacz obudził domowników. Kathrina (mama Ludmiły) wtargnęła do pokoju córki.
- Córeczko co się stało? - zapytała kobieta i usiadła na fotelu obok blondynki.
-Nic, nic się nie stało - powiedziała ocierając łzy.
-No przecież widzę, mnie możesz powiedzieć wszystko. - powiedziała głaszcząc jej włosy.
-Nic, naprawdę nic. Nie pójdę dzisiaj do szkoły, dobrze?
-Eh... No dobrze nie pójdziesz. - Kobieta wstała i już miała wychodzić, ale zatrzymał ją głos córki.
-Mamo? - Powiedziała
-Tak skarbie?
-Mogę wyjechać do cioci na kilka dni?
-Ale przecież ciocia chodzi do pracy i tam się leci samolotem. - Powiedziała.
-No tak, ale nie musi się mną zajmować, a ja jestem już prawie dorosła.
-No właśnie, prawie. - Powiedziała kobieta, zapadła cisza... - No dobrze, ale wylecisz z synem mojej koleżanki, dobrze?
-Tak, dobrze, jasne, pewnie dziękuje! Tak bardzo się cieszę! - Powiedziała, przytulając swoją rodzicielkę.
-No dobrze, to spakuj się, a ja powiem tacie żeby załatwił lot, dobrze?
-Dobrze. - Uśmiechnęła się. Jej mama wyszła z pokoju, a dziewczyna czym prędzej zaczęła pakować swoje rzeczy do walizki. Chciała z tond wyjechać, zapomnieć. Nie spodziewała się tego po Martinie. Myślała, że nie jest do tego zdolna, ale myliła się. Czuła się strasznie. Właśnie jej największy wróg napisał, w kim ona się kocha. Upokorzona... To właśnie w tej chwili odczuwała. Upokorzenie... Już wie jak to jest. Nie chce przeżyć tego jeszcze raz... To jest straszne uczucie. Wszyscy się z ciebie nabają i wyśmiewają. Okropne przeżycie...
Dziewczyna gotowa zeszła na dół.
- Ty już gotowa? - Powiedziała rodzicielka dziewczyny.
- No tak. A masz już te bilety?
- Tak. Proszę. - Powiedziała kobieta wręczając Ludmile dwa kawałki papieru.
- A ten drugi to dla kogo? - Zapytała zdziwiona blondynka.
- No dla syna mojej koleżanki. Nie pamiętasz? - Zapytała Kathrina z rozbawioną miną.
- No tak... Racja. Dziękuję. - Dziewczyna pocałowała matkę w policzek. Nagle po całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Dziewczyna pobiegła otworzyć drzwi. Otworzyła je i doznała szoku. To był on... Od razu na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Wzrok wbiła w swoje obuwie i zsunęła mu się z drogi. Chłopak wszedł do środka i popatrzył na blondynkę. Był zdziwiony jej widokiem, ale nic nie mówił. Dziewczynie tak jakby pomogło jego zachowanie. Nie chciała do niego nic mówić, ani na niego nie patrzeć. Była stu procentowo pewna, że widział wpis dodany przez Martine.
- Dzień dobry. -Przywitał się chłopak z matką blondynki.
- Miło cię widzieć Federico. Jak miło, że zgodziłeś się jechać z Ludmiłą do jej ciotki. - Odparła kobieta. Ludmiła nadal stała patrząc w swoje obuwie czerwona jak burak.
- Nie ma żadnego problemu. - Odpowiedział chłopak uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Możemy już iść? - Zapytał chłopak zwracając się do dziewczyny oblanej rumieńcem.
- T-t-t-taak. - Zacięła się Ludmiła nadal patrząc w podłogę. Federico wziął od niej walizkę i wyszedł przed dom razem z Ludmiłą. Wsadził walizkę do czerwonego porshe i już miał podejść otworzyć drzwiczki samochodu dla dziewczyny, ale dziewczyna poczuła, że ma jeszcze trochę godności i otworzy sobie sama. 
Miejsce blondynki i brązowowłosego w samolocie znajdywało się na samym końcu. Usiedli, a dziewczynę powoli przeszywał strach. Dziewczyna od dawna bała się latać samolotami i tak było też teraz. Bała się, że samolot rozbije się gdzieś na bezludnej wyspie i spotka ich brutalna śmierć. Nagle z ni kąt rozbrzmiał dźwięk stewardessy. "Wszystkich pasażerów lecących na Kretę prosimy o zapięcie pasów. Życzymy miłego lotu." W całym samolocie rozbrzmiał dźwięk zapinanych pasów. Ludmiła zapięła swoje pasy i czekała, aż samolot w końcu ruszy. Po krótkiej chwili silniki samolotu odpaliły, a dziewczyna zaczęła się bardziej stresować. Samolot zaczął jechać w stronę pasa. Maszyna przyspieszyła, a Ludmiła nagle chwyciła rękę Federico siedzącego obok niej. Widać było, że Federico jest zdziwiony jej zachowaniem, ale nic nie mówił.
- Nie puszczaj. - Powiedziała przerażona Ludmiła patrząc na chłopaka.
- Dobrze. - Odpowiedział i patrzył na ich złączone ręce z wymalowanym wielkim uśmiechem na twarzy. Samolot miał coraz więcej prędkości i nagle... Wzbił się w powietrze, a dziewczyna czuła jak przyciąga się do fotela. Gdy już byli w górze, dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą. Przez kilka minut ciszy która panowała między nastolatkami, chłopak postanowił w końcu się odezwać.
-Może opowiesz mi coś o sobie? - Zapytał, a dziewczyna spojrzała lekko w jego kierunku. Chodził z nią przez tyle lat do szkoły i do tej samej klasy, a nie raczył się do niej odezwać. Nie odzywał się do niej bo była nie popularna, trzymał się swojej paczki, która śmiała się z niej i upokarzała ją.
-Nie, wolę cię nie zadręczać swoim nudnym życiem. - Powiedziała i spuściła swoją głowę
-Ej, na pewno masz cudowne życie. -"Żebyś tylko wiedział..." - Pomyślała w myśli.
-Nie, nie jest takie cudowne jak ci się wydaje. - Powiedziała.
-To opowiesz?
-A co mam ci mówić? Że jestem nie popularna, poniżana... Jest mi przykro z tego powodu, że ktoś mnie nie lubi, ale czy przez to, że nie jestem taka super to mam cierpieć? Nie mam przyjaciół... Nikogo...
-Ej, masz mnie! - Uśmiechnął się do dziewczyny.
-Dzięki, ale nie... Ty masz swoje życie. Nie musisz przejmować się taką osobą jak ja...
-Nie muszę, ale chcę. Uwierz, że jesteś wyjątkową osobą. - dotknął jej dłoń swoją.
-Dziękuje że tak mówisz. - Uśmiechnęła się do niego.
Blondynka zaczęła o sobie opowiadać. Poczuła, że bardziej otworzyła się wobec niego. Tak jakby znali się prawie całe życie. Nagle z głośników wydobył się głos. "Samolot stracił jedno skrzydło. Prosimy, aby państwo nie zaczęli panikować. Próbujemy panować nad całą sytuacją. Dziękujemy za uwagę." - "Że co? Samolot stracił jedno skrzydło? Jak?!" - Panikowała Ludmiła w myślach. Po chwili usłyszała tak jakby coś się urywało po jej lewej stronie. To był straszliwy dźwięk. Dziewczyna spojrzała w lewo i zobaczyła, że brakuje jednego skrzydła. Zaczęła myśleć na głos.
- My nie przeżyjemy! To już koniec! Nie! Ja nie chcę umierać! Mam dopiero 17 lat! Chcę jeszcze żyć! Federico... - Spojrzała na chłopaka. Chłopak miał już coś mówić, ale z głośników znów rozbrzmiał głos pilota. "Przepraszamy państwa, ale nie panujemy nad sytuacją. Właśnie przed chwilą samolot stracił kolejne skrzydło. Najprawdopodobniej spadniemy do morza. Prosimy państwa o dobre zabezpieczenie." - Wszyscy zaczęli krzyczeć i panikować. Zaczęli szukać kamizelek ratunkowych, oprócz dwójki nastolatków - Ludmiły i Federico. Siedzieli i fotelach i patrzyli sobie w oczy.
- Kocham cię. - Powiedziała dziewczyna. Chłopak zrozumiał, że coś w tej dziewczynie jest. Coś magicznego i wspaniałego. Różni się od innych i to jest właśnie najpiękniejsze. Chłopak poczuł coś do niej przez te ostatnie godziny, które spędzili razem. Zakochał się. Federico położył rękę na jej policzku i pocałował. Był to ich ostatni pocałunek przed śmiercią. Dziewczyna była zaskoczona, ale uśmiechnęła się perliście i chwyciła rękę chłopaka. Brunet wstał i zaczął szukać kamizelki. W końcu ją znalazł i dał dziewczynie.
- Zakładaj to! - Rozkazał wręczając dziewczynie przedmiot.
- Kiedy ja nie chce! To nie ma sensu i tak nie przeżyjemy! - Krzyknęła blondyna.
- Musisz! Zrób to dla mnie. - Powiedział chłopak i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Dobrze. - Dziewczyna posłusznie wykonała rozkaz chłopaka i założyła pomarańczową kamizelkę. Nagle poczuli jak samolot gwałtownie spada dziobem w dół. Wszyscy chwycili się swoich siedzeń, ale i to nie pomagało, bo zsuwali się w dół. W samolocie zrobiło się ciepło. Prawie wszyscy spojrzeli do tyłu, a tam zobaczyli jak cały tył samolotu się pali. Wszyscy zaczęli panikować i krzyczeć. Tylko jedna dziewczyna była spokojna - Ludmiła. Ona wiedziała, że to już koniec i nie przeżyje. To był już jej koniec. Czeka tylko aż maszyna wpadnie do morza i się rozbije. Tylko na to oczekuje... Na śmierć. Poczuła tylko mocne uderzenie... I zasnęła...
~♥~
I jak podobał wam się OS pisany razem z Olą A?
Mi nawet nawet :333
Muszę powiedzieć, że z Olcią świetnie się pisze. 
Teraz pytanie do was...
Czy chcecie drugą część tego Parta? 
Jak tak, to piszcie w komach, a na pewno coś z Olą wykombinujemy ;D 

Papa <3333333 

niedziela, 29 grudnia 2013

One Shot 1: "Ty Byłeś Jednym Z Nich"

Ten OS dedykuję mojemu koffanemu
Lubisiowi i Tymbarkowi ♥
Koffam was dziewczyny!! *.*

~♥~

 On mieszkał w Buenos Aires. Chodził do szkoły z najpiękniejszymi dziewczynami. Lubił zmieniać je jak rękawiczki. Chłopak lubił wykorzystywać te wszystkie dziewczyny z którym był, a potem je zostawiał, zostawiał je z nadzieją że zniszczył im życie. Pierw podchodził do nich, umawiał się i za zwyczaj po pierwszej randce była już jego. Co tydzień miał inną. Została mu niestety jedna i ostatnia, niezdara i nieudacznica. Już nie miał  wyboru, musiał ją mieć. Musiał po prostu ją "zaliczyć".  Kochał to robić, sprawiało mu to wielką przyjemność, ale nie wiedział że niszczył im całe życie...

Ona była nieśmiała i zamknięta w sobie. Była szarą myszką i kujonką w szkole której nikt nie doceniał. Każdy ją wyśmiewał, znęcał się i traktował jak powietrze. Nie miała żadnych przyjaciół, była sama. Nie miała nawet rodziców, oby dwoje zmarli na raka. Dziewczyna bardzo to przeżywała. Czasami leżała w łóżku i płakała trzymając jedyne zdjęcia które miała z jej rodzicami. Tylko oni ją rozumieli, zawsze pocieszali, dawali rady, mówili "nie poddawaj się, dasz radę",tylko ich miała, ale już ich przy niej nie ma. Są w o wiele lepszym świecie. Dziewczyna wie, że obserwują ją i chronią z góry...

Po rodzicach odziedziczyła ich cały majątek, przez co miała gdzie mieszkać i pieniądze na wyżywienie. Dziewczyna zakochała się w pewnym chłopaku, który był wredny, szorstki, oschły, był flirciarzem, zadufany w sobie, skromy i zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Nie mogła nic na to poradzić... Sama siebie nie mogła zrozumieć jak mogła zakochać się w tak podłym draniu. Przecież było tyle innych chłopaków w szkole, a jej serce akurat musiało wybrać jego...

Każdego tygodnia patrzyła jak całuje inną dziewczynę, a kolejnego tygodnia inną... Miała tego dość, już nie mogła na to wszystko patrzeć. Każdego dnia było tak samo... - Dziewczyna siedziała sama w domu. Zastanawiała się nad sensem swego nędznego życia i dlaczego to wszystko się jej przytrafiło. Po chwili wzięła białego laptopa i usiadła na ziemi. Weszła na Facebooka. Pierwszy raz od bardzo dawna. Nie lubiła na niego wchodzić. Nie wiedziała nawet po co? Skoro i tak nie ma znajomych ani żadnych wiadomości. Dzisiaj też tak było, żadnych zaproszeń do znajomych ani żadnej wiadomości. Dziewczyna weszła w Jego profil. Bardzo lubiła patrzeć na jego wpisy i zdjęcia. Zeszła bardziej w dół i zobaczyła jakąś ankietę: "Najseksowniejsza laska z mojej klasy?" Pod spodem były imiona. Stephie (z którą teraz aktualnie "był"), miała 48 głosów. Lodovica miała 36 głosów - Dziewczyna dokładnie pamiętała jak to z Nią było gdy On z nią zerwał. Lodovica mówiła Jej o wszystkim, były najlepszymi przyjaciółkami, ale gdy tylko Ona mówiła Lodovice, że jest coś z Nim nie tak, Lodo nie chciała Jej wierzyć. Myślała że Ona chce zrobić wszystko żeby nie byli razem. Wtedy zerwały kontakt i już więcej się do siebie nie odezwały. Lecz gdy On zerwał z Lodovicą i powiedział jej że to była tylko zabawa, Lodo zamknęła się w sobie i straciła wiarę w siebie. Już z Nią nie rozmawiała. Myślała że powie Jej chociaż "przepraszam", ale nic takiego się nie wydarzyło. Lodovica znalazła sobie innych przyjaciół, a o Niej zapomniała - na to wspomnienie dziewczyna uroniła słoną łzę.  Znów powróciła to czytania ankiety:

Valeria miała 37 głosów, Mercedes miała  34 głosy, Candelaria miała 28, Alba miała 24, a Ona 0. Jedne wielkie zero! - Dziewczyna zamknęła laptopa i rzuciła go na łóżko. Rozpłakała się... Jej potwierdzenia się sprawdziły... Była brzydka. Dziewczyna poszła do łazienki, stanęła przed lustrem, oparła ręce o blat i patrzyła w swoje odbicie... Te okulary, włosy, uszy, nos, usta... Wszystko było brzydkie. W swoim odbiciu widziała odmieńca, odmieńca który odstaje od innych. Dziewczyna ściągnęła okulary ze swoich piwnych oczu i rzuciła nimi prosto o ścianę...

On w tym czasie siedział z kumplami w barze i rozmawiali jak to mają Ją podejść. Chłopak Ich nie słuchał, myślał tylko o Tej dziewczynie. Myślał o jej piwnych oczach, pięknych brązowych włosach, uśmiechu i pełnych różowych ustach. Tak naprawdę to nie było ważne jak się ubierała, było ważne to co tak naprawdę miała w środku. Nie obchodził Go Jej styl ubierania, ponieważ nie ważne co by założyła to i tak dla niego była by piękna. Tak naprawdę to On nie chciał ranić tych wszystkich dziewczyn, ale musiał... Jego "kumple" powiedzieli mu cztery miesiące temu, że jeśli nie zacznie wykorzystywać tym wszystkich dziewczyn, zabiją Jego, dziewczyny z którym był, dziewczynę w której się zakochał i Jego bliskich. Nie mógł nic z tym zrobić, więc od tamtej pory zaczął wykonywać ich polecenia. Nie chciał żeby Jego rodzinie się coś stało, ale i też Jego byłym. Dwa miesiące temu właśnie zakochał się w Tej dziewczynie. Gdy był z inną dziewczyną, a w pobliżu była właśnie Ona, starał się nie całować innej, ponieważ czuł wtedy ból, wielki ból. Niestety musiał je całować na oczach Tej w której się zakochał. Widział wtedy ból i smutek w Jej oczach. Chciał do niej podbiec, przytulić i powiedzieć "Kocham cię", ale bał się. Sam nie wiedział czego ma się bać. Najprzystojniejszy i najpopularniejszy chłopak w szkole bał się podejść do Niej i powiedzieć chociaż "Hej". Każdego dnia patrzył na Nią na lekcji, jak odchodzi sama do domu, jak cierpiała kiedy widziała Jego i jakąś inną. Musiał to robić, dla dobra Jego bliskich...

Brązowowłosa wstała o szóstej rano, wzięła poranny prysznic, ubrała się w sweterek i dżinsy. Zeszła na dół, zrobiła sobie lekkie śniadanie, założyła trampki i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz. Znów musiała wracać do szkoły, najgorszego miejsca na świecie. Myślała czy może chciała by pójść do fryzjera, kupić nowe ciuchy, wywalić okulary i kupić soczewki, była by wtedy ładniejsza. Może wtedy znalazła by przyjaciół?
18 - latka szła korytarzem trzymając w rękach książki do historii i przyrody. Czuła się nie zauważalna, nikt się na nią nie patrzył i wszyscy przechodzili koło niej jak by była powietrzem. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Nagle stanęła. Zauważyła że ktoś na nią patrzy, obróciła lekko głowę w lewą stronę i zobaczyła Lodovicę, która się na nią patrzy. Spojrzały sobie w oczy. Brązowo włosa lekko się do niej uśmiechnęła, lecz szatynka spiorunowała ją wzrokiem i poszła w przeciwną stronę...
Na ostatniej przerwie dziewczyna opierała się o ścianę budynku i patrzyła na wszystkich, patrzyła jak to wszyscy siedzą w małych grupkach, rozmawiają i śmieją się. Popatrzyła się w stronę chłopaka którego lubi. Ten spojrzał na Nią i ich spojrzenia się spotkały. Dziewczyna szybko wbiła wzrok w ziemię i udawała że nic przed chwilą się nie wydarzyło. Po chwili usłyszała ciche kroki zmierzające w jej stronę, i po chwili poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Hej piękna. Dlaczego stoisz tu tak sama? - podniosła wzrok i zobaczyła Jego. Chłopaka w którym się zakochała... Podszedł do niej i powiedział "Hej", pierwszy raz w życiu.
- Ja piękna? Nie wydaję mi się - powiedziała z wielkim rumieńcem na twarzy i znów wbiła wzrok w ziemię.
- Ależ oczywiście że jesteś piękna. Tylko dlaczego taka ładna dziewczyna stoi tu sama? - zapytał i chciał spojrzeć w jej oczy, lecz ta szybko wbiła wzrok w swoje buty.
- Nie wiem, tak jakoś - powiedziała nadal patrząc w swoje buty. 
- Chodź, przedstawie się moim przyjaciołom - powiedział, lecz dziewczyna stawiała opór.
- Nie, nie chcę - powiedziała. Czuła jak serce jej biję coraz szybciej.
- Dlaczego? - zapytał smutnym głosem.
- Nie znają mnie. Myślą, że jestem nieudacznicą, która nic nie umie. Wyśmiewają mnie, robią mi na złość, a ja tego nie chcę... Już dość się tego nasłuchałam - powiedziała i spojrzała w Jego stronę. Te zielone oczy, włosy i usta. Chciała by się w nich zatopić, zobaczyć jak to jest...
- No dobrze, nie będę cię zmuszał - powiedział. Dlaczego On tak nagle się zmienił? - Myślała dziewczyna.
- Może chciałabyś pójść ze mną do parku? Pogadać, poznać się bliżej? - zapytał i uśmiechną się do niej.
- A lekcja? - zapytała i popatrzyła się gdzieś daleko przed siebie. Została im jeszcze jedna lekcja, więc to i tak nie miało znaczenia.
- Została nam tylko jedna lekcja. No nie daj się prosić - powiedział i spojrzał na dziewczynę.
- Dobrze - powiedziała i powoli szli w stronę szkolnej bramy.
- Ale co ze Stephie? - zastanawiała się dlaczego On tak w ogóle do niej podszedł i co od niej chcę.
- Zerwałem z nią. Okazało się, że do siebie w ogóle nie pasujemy - "No i wszystko jasne", pomyślała dziewczyna w myśli.
Gdy byli już w parku, usiedli na ławce i zaczęli ze sobą rozmawiać. Rozmawiali o wszystkim. Dziewczyna po raz pierwszy od paru lat się uśmiechnęła. A ten uśmiech który pojawił się na jej twarzy, spowodował On...
Bardzo podobało Jej się Jego towarzystwo, było tak miło i śmiesznie. Brunetka siedząc w jego towarzystwie czuła się tak jakoś dziwnie, ale była mile zaskoczona że siedzą sami w parku i rozmawiają.
- Wiesz, naprawdę mnie urzekłaś - powiedział pożerając ją wzrokiem. Dziewczyna spojrzała na niego śmiesznie podnosząc brew.
- Naprawdę, szanuję cię za to, że się nie poddawałaś gdy inni za twoimi plecami cię obgadywali - "Ty byłeś jednym z nich", pomyślała w myśli. Chłopak dalej kontynuował:
- Jak nie zwracali  na ciebie uwagi, jak traktowali cię jak powietrze, jak mówili że jesteś nieudacznicą. Naprawdę, podziwiam cię za to.
- Czy ty mi coś sugerujesz? - zapytała patrząc w jego zielone oczy. Mogła w nich utonąć...
- Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu chciałem ci powiedzieć co o tym myślę. Dobrze, że się tym nie przejmowałaś. Ktoś inny na twoim miejscu wyjechałby z kraju, ale ty tego nie zrobiłaś. Naprawdę, szacunek... - powiedział. Dziewczyna nic nie mówiła tylko myślała nad tym co powiedział jej 30 sekund temu " Naprawdę, szanuję cię za to, że się nie poddawałaś gdy inni za twoimi plecami cię obgadywali, jak nie zwracali  na ciebie uwagi, jak traktowali cię jak powietrze, jak mówili że jesteś nieudacznicą. Naprawdę, podziwiam cię za to" - Przecież to wszystko co przed chwilą wymienił, On też to robił, nie zwracał na Nią uwagi, a teraz co?! Myśli, że podejdzie, zaprosi do parku i wszystko cacy?! O nie, tak bawić się nie będziemy! - pomyślała i przerwała mu. Akurat teraz wyprawiał Jej komplementy, jaka to Ona jest ładna i w ogóle. "Yhymm... Już w to uwierzę", pomyślała w myśli i nie chcą Go słuchać, wstała z ławki mówiąc:
- I co? Myślisz że jak teraz będziesz wyprawiał mi komplementy to o wszystkim zapomnę? O nie! Grubo się mylisz kochanieńki. Tak bawić się nie będziemy! Ja też mam uczucia, wiesz?! - powiedziała odchodząc od ławki. Chłopak ciągle patrzył się w miejsce gdzie przed chwilą siedziała dziewczyna. Nagle wstał z ławki i krzyknął: "Czekaj!" Dziewczyna zatrzymała się i obróciła w jego stronę.
- I co? Teraz na pewno chcesz mi powiedzieć że to nieprawda. Hm... Śmieszny jesteś. Myślisz że ja tego nie widziałam? Jak patrzyliście się na mnie, wytykaliście palcami i śmieliście się? To się mylisz! Widziałam wszystko! Myślisz że nie mam uczuć, a to nie prawda! Nie ważne że jestem brzydka, ale ja też mam uczucia! Jasne?! - znów zaczęła iść przed siebie, ale chłopak był szybszy łapiąc ją za nadgarstek.
- To nie tak jak myślisz - powiedział i odwrócił Ją w swoją stronę.
- A jak? - powiedziała obojętnie. Chłopak nic nie odpowiadał, tylko stał i patrzył się na Nią.
- Nie rozumiem cię... Pierw mówisz że jestem nieudacznicą, i nagle podchodzisz do mnie i mówisz że jestem piękna. Naprawdę... Jesteś żałosny. Myślałeś że się na to wszystko nabiorę i będziemy szczęśliwą parą? O nie! Takiemu związkowi podziękuję! Nie chcę żebyś i mnie zranił, jak te inne dziewczyny. Nie rozumiesz że one przez ciebie cierpią?! Zepsułeś mi życie, a ty się tym nie interesujesz. Jesteś jednym wielkim dupkiem który nie ma uczuć!
- Słuchaj, myślisz że ja naprawdę to robiłem bo miałem na to ochotę? Nie chciałem tego robić, ale musiałem. Zmusili mnie do tego. Wszystko się rozleciało, kawałek po kawałku. Powiedzieli że jeśli nie będę Ich... No wiesz, to wtedy zabiją moją rodzinę, dziewczyny z którymi byłem i ciebie.
Dziewczyna poczuła jak adrenalina jej wzrasta, nie wiedziała po co dlaczego mają Ją zabić.
- Mnie? Za co? Co ja im zrobiłam? - powiedziała a po jej policzku spłynęła łza.
- Nic im nie zrobiłaś. Powiedzieli że zabiją też dziewczynę którą kocham, ale na to nie pozwolę - powiedział i otarł łzę która spływała po jej policzku. Nic z tego nie rozumiała. "On mnie kocha? Nie, to chyba nie prawda", pomyślała i zwróciła się do niego:
- Mnie? Ty mnie kochasz? Przecież nikt...
- Nawet nie kończ - powiedział i podszedł bliżej. Stali nie bezpiecznie blisko. On patrzył Jej w oczy, a Ona jemu.
- Diego... - powiedziała
- Rozumiem, nie czujesz tego samego - powiedział i zrobił smutne oczy. Po czym już miał się oddalać, ale tego nie zrobił tylko nadal patrzył się na Martinę.
- Nie, po prostu... - nie dane było jej dokończyć, ponieważ poczuła jego wargi na swoich. Poczuła zapach jego perfum, teraz już wiedziała jak to jest... 

~.~.~.~.~
Z tym OS wystartowałam w konkursie u Tini Verdas z tego  bloga. 
Wygrał on 3. miejsce. Byłam bardzo zaskoczona, bo to jest mój pierwszy udział w konkursie, a tu taka miła niespodzianka i 3. miejsce. 
Dziękuję ci kochana! ;D
Mam nadzieję, że OS się podobał ;P 
Jeśli chcecie więcej OS to piszcie w komentarzach ^.^
Pozdrawiam *.*