niedziela, 1 czerwca 2014

To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść. (EDIT)

UWAGA!
POWRACAM JAKO SYNTH!
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ I OBSERWATORÓW! CAŁUSKI!

Chapter 006 ~ Kocham Cię.

Rozdział dedykuję.. Kathy.




     Violetta


Byłam zdezorientowana. Z niepokojem spoglądałam na lekarza. Nagle doktor wstał i uścisnął mi dłoń mówiąc słowa gratulacji. Zdziwiłam się. Spytałam, o co chodzi. Odwrócił monitor w moją stronę.
Odpowiedzią na moje wcześniej zadane pytanie okazało się małe "coś" na monitorze. Życie. Tak piękne, można je przekazać każdemu. Ona ma w sobie to życie. I to dwa. Swoje, i małej osóbki, która żyje w mojej macicy.Uderzyłam się lekko w czoło. Jak nie mogło mi to przyjść do głowy? Poranne mdłości, jedzenie z nadmiarem. To są oznaki ciąży!
- Który tydzień? - Spytałam.
- Pierwszy. - Odpowiedział.
- Zaprosi pan tutaj Tego chłopaka co tam siedzi? - Pokazałam na Leóna. - Proszę, zależy mi na tym.
- Dobrze. - Odparł i odszedł. Długo nie czekałam, aż Verdas wejdzie do sali. Przyszedł po czterech minutach. Zaczęłam swoją wypowiedź.
- León, w życiu każdej kobiety następuje pewien okres. - Spojrzał na mnie pytająco. Tłumaczyłam dalej. - Kobiety cieszą się wtedy, niekiedy są smutne. Ja jestem szczęśliwa. Wiesz już o co chodzi? - Spytałam pytająco. Pokręcił głową. W moich oczach zaczęły kręcić się łzy.
- Naprawdę nie wiesz?! - Krzyczałam. Wstałam z łózka szpitalnego o własnych siłach. - Jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem! - Szepnęłam i uciekłam ze szpitala. Dotarłam do parku. Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęła cicho popłakiwać. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Spojrzałam w górę. Ujrzałam mego nedoszłego wroga....

     Ludmiła

     Po zjedzeniu pysznej jajecznicy, wyszłam do parku. Spotkałam tam płaczącą Violettę. Spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się. Odwzajemniła to.
- Co się stało? - Spytałam się jej.
-...

**
Krótki!
Ostrzegam - Nie mam weny.
Żegnam ;*

ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOGA --- www.violetta-en-mi-mundo-violetta.blogspot.com [KLIK]